wtorek, 12 października 2010

To co daje nam dzień...





Trochę się dziś zawiodłam, nawet bardzo. Wydawało mi się, że został tylko krok od osiągięcia jednego z moich marzeń - telefon dryń dryń i czar prysł... A gdyby tego było mało też odpada czwartek - nie będzie make-up'u ;( I tak oto powstają kolejne powody do załamania nerwowego bo tyle razy ile spróbuję i już jestem u sedna nagle czar pryska... Ile razy tak można, ile? Ale stop - ja się nie poddam! Nie po to się staram i nie po to chce do czegoś w życiu dojść żeby sie teraz poddać. Mam czas? Nie właśnie nie mam czasu bo czym wcześniej tym lepiej. Mam nadzieje, że odegram się kiedyś na niepowodzeniu i zaczne robić mu na złość wygrywając z nim wojnę - tak dobrze napisałam wojnę.

W szkole nudy, na jutro tylko kart z P.O i robie indeks na wf. W czwartek wolne - uuuff.W piątek? za daleko by myśleć co jest na piątek ;) Przepisuje zeszyt z matmy i ciesze sie tą błogą a zarazem pustą ciszą w moim pokoju. Nawet muzyka nie leci... teraz tylko słyszę jak dudni klawiatura. Ta cisza wcale mi nie przeszkadza - odziwo.

Na dziś tyle ide sie położyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Love it !